niedziela, 20 stycznia 2013

Podobna kolacja.

Najwazniejsze jest chyba sobie odpuscic. Wziasc gleboki odech i...zaczac pisac. Natlok mysli. Ale to brzmi, jakby cos strasznego sie stalo. Nic takiego sie nie wydarzylo. 
Lekcja numer 2. Nie zazdrosc innym! Nie ma czego, nie wiadomo jak to wszystko na prawde wyglada. Na prawde. A nie na zewnatrz. Tym bardziej, ze ostatnio zagladalam wstecz w swoje notatki i trafilam tam na opisana podopna sytuacje -  kolacje u znajomych, ktora mnie  nie,  nie powalila z nog, ale skrecila z zazdrosci i doprowadzila do "napiec" miedzy mna a T. No bo sie czlowiek porownal i blado wypadl. 
Tylko z perespektywy czasu to ja wiem, ze dzis ten wspanialy dom (ktory mnie doprowadzal do szalu zazdrosci) z widokiem na morze i zejsciem zaraz na plaze, ten dom jest juz dawno wynajety innym ludzia, a Sanna i jej maz wrocili do Filnalndji, i niestetry nie dali rady razem jako malzenstwo. I nawet wtedy gdy Sanna przyleciala do Bostonu w odwiedziny, i siedzialysmy sobie przy coctailu wspominajac stare dobre czasy (hmmm zeby nie bylo  niedomowien stare dobre czsy sprzed przedz 4 lat, a nie 40) . To tak na prawde, to dla niej byl to "przymusowy urlop" od malzenstaw, zeby obydwoje mogli przemyslec swoje racje. No a po powrocie Harry oznajmil, ze on juz nie chce sie starac i pracowac nad ich zwiazkiem....  Wracali do Finlandji pelni nadzieji ( i przy nadzieji z blizniaczkami) i planow, z zamiarem budowy domku swoich marzen, ktory Harry jako architekt sam zaplanowal. Dom zdudowali, ale Sanna przy cosmo numer 2 powiedzial, ze tak naprawde to ona nie wie czy sie tam chce wprowadzic. 

A wiec nie ma co sie porownywac! Kolacja u Gosi i Daniela byla super. Dzieciaki sie fajnie bawily, w miare ich trzyletnich mozliwosci.
Kupilismy dzis czerwone sanki, jutro ma znowu spasc snieg. Juz wyluzowalam...ale zaraz....to dlatego, ze przypomniala mi sie Sanna i jej w sumie smutna historia. NIe, to nie tak mialo byc. Mnie jest lepiej bo komus jest gorzej. Nie nie nie....Naprawde musze sie wziasc za siebie. Zmiana perespektywy jak najbardziej, ale nie takie plytkie porownywanie. Przde dwoma godzinami bylam ciezko obrazona na T, bo nie mamy takiego miszkania, ani automatu do kawy, a Daniel jest takim wspanielym i troskliwym ojcem.....
OK. Widze swoje bledy-najgorsze to jest to moje obrazanie sie. Jak sie tak nakwocze, to ciezko ze mna wytrzymac i w sumie moze nie dziwota, ze mnie T zostawia samej sobie. Ale do cholery, mogl ruszyc tylkiem przynajniej raz od stolu. Wiem ze Victor wolal "mami", ale to z przyzwyczajenia, bo wie ze ja na 100 procen przyjde, a po co zdzierac gardlo na dady, ktoremu sie w wiekszosci przypadkow nie chec pofatygowac.

środa, 16 stycznia 2013

Spadl snieg.


Spadl snieg. Nareszcie! Juz od dawna przestalam wierzyc komorkowym prognozom pogody. Wiec I tym razem zbagatelizowalam "trzy sniezynki na chmurce”. A tu prosze,  jakiez zaskoczenie. Milutko, bielutko no i  konsekwentnie tez zimniutko. Ale co tam. Zima! Co prawda nie ma tych trzaskajacych mrozow i sniegu skrzypiacego pod nogami, ale jest pieknie. 
Tzn bylo dzis rano, bo jak tylko fala ludowa ruszyla do pracy, szkoly etc moj cudowny snieg sie z lekka przybrudzil i wytarl gdzieniegdzie. Ale mialam cudowny poranek. Victorcio odtransportowany do przedszkola, po drodze konsekwentnie rozdeptujeac kazda napotkana milutka wysepke sniegu,  T w pracy. Spychacze sniegu jeszcze nie zdazyly dotrzec na nasza ulice. 
Dom dla mnie.  Cudowna cisza.  Moja ukochana zima. 





Filozoficznie dzis....

"Kocham Wszystko co piekne".  Posiadaczki chromosomow XX, a przynajmniej ich wiekszosc bezblednie rozpoznaja skad pochodza te slowa. Ania! Ania z Zielonego Wzgorza. Moja Ania, muza, przyjaciolka, natchnienie, moja obsesja (jedna z wielu), idealna wersja mnie samej. 

Wyrastalam, i niestety troszeczke tez rozrastalam sie z nia. Choc o "rozrastaniu" w ksiazce mowy nie bylo. Coz, c'est la vie, ale pracuje nad tym, szczekolnie na pocztku roku, a juz na pewno od kazdego poniedzialku.
Tak, ta w pieknie rozkochana Ania uswiadomila mi jak wazne jest zauwazac piekno dnia codziennego. Piekno drobnostek. Tych malych, mniejszych i jeszce mniejszych i tych nie calkiem idealnych. Przede wszystkim tych! I jak to zauwazymy, jak to na prawde do nas dotrze, to jest to. Bingo! Juz wiecej nic nie trzeba. Juz jestesmy tam gdzie chcemy byc. Jestemy pelni, bogaci w siebie, wdzieczni za wszystko.
 
 I tak....mamy Nowy Rok. Oglaszam oficjalnie 2013 Rokiem Wspanialosci! Niechaj wszystko co dobre nam sie dzieje! Zycze sobie bardziej swiadomie zauwazac swiat, ludzi i wszystko co mnie otacza i jeszcze raz to samo! 
Klucz do szczescia. No wlasnie, szczescie. A co to? Oczywiscie nie zyczymy sobie nawzajem "zebys byla szczesliwa", bo juz sama forma w czasie przyszlym pokazuje  nieosiagalnasc tego czegos nieuchwytnego, jak rowniez bolesnie uswiadamia nam, ze no...wlasnie szczesliwi to my nie jestsmy. Zyczymy sobie "bycia szczesliwszym"! Bo co za duzo, to tez zdrowo. My jestesmy juz bardzo szczesliwii i tylko chcemy byc troszeczke szczesliwsi. No bo kto by nie chcial zeby mu wiecej szczesciatka sklapnelo. A do tego tez, tak przeciez niewiele trzeba. W sumie nic. Trzymac oczy bardzo mocno otwarte! 
I niech te male rzeczy, ktore do teraz wyprowadzaly nas z rownowagi, od dzis, nie nie od dzis, to za pozno, od TEJ CHWILI wypelniaja nas szczesciem. Zmieniam perespektywe. Widze piekno! Wybieram szczesciem! Jakie to proste.

Wiekszosc z nasz ma wielkie oczekiwania i nadzieje. Ale nie ma ochoty na zmiany. Kazdy z nas ma rowniez obawy i mniej czy bardziej konkretny strach przed kims lub przed czyms. Wiekszosc z tych "strachow" sie nigdy nie urzeczywistnia. Co jest jeszcze gorsze, bo zyjesmy w ciaglej obawie ze "to" sie jeszcze moze wydarzyc. I tu sie kolo zamyka. Pozostajemy w miejscu, bo stara bieda zawsze lepsa niz nowa. 
Lekcja numer 1. Zaczynamy! Teraz! Rozwiazanie przyjdzie samo. A jak upadniesz. Wstan. To tylko siniak na Twoim tylku.