Cudnie nas zasypalo. Dzis zimowo, a jutro......a jutro juz w Teksasie. Na nude narzekac nie mozna. Internacjonalnie sie nam w Rodzinie porobilo. Swieta w Polsce, Swieta w Monachium, Swieta w Londynie, w zeszlym roku w Bostonie, a w tym roku Wigilija w Teksasie. Wlasnie J mailowo sie mnie pytal, co sie je na Wigilje w Teksasie? Hm.....na pewno (niestety) nie karpia. Inczej bedzie niz u mnie, niz u Puchatka, niz u Rodzicow. Oczywiscie nic jeszcze nie spakowane, a ja nie moge podjac decyzji co do pirackiego okretu. Straszny dylemat. Po pierwsze: ktory statek? Juz ograniczylam sie do dwoch, jeden zdecydowanie ladniejszy, ale tez wydaje mi sie, ze "krotsza zywotnosc mu pisana". Drugi, nie taki znowu kolorowy, za to solidniejszy, no i zawiera 3 piratow na dokadke. Drugi dylemat: gdzie ten Mikolaj z tym statkiem zawita? Czy pod nasza choinke, pod nasza nieobecnosc-i odciazy nas w dzwiganiu prawie 7kg pirackiego statku samolotem? Czy pod teksanska choinka, razem z tysiacami innych prezentow? Jak tu podjac taka decyzje? Mysle juz od 2 tygodni, no i musze powiedziec, ze zrobilam progres, no bo jak by nie bylo, wyeliminowalam juz inne okrety.
Slicznie i snieznie u nas. Zalaczam zime, bo przez pare nastepnych dni - Mikolaje w krotkich spodenkach, butach kowbojskich i kaktusowe choinki. Wesolo bedzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz