czwartek, 16 października 2014

Król Ryszard Lwie Serce i my.

W zeszly poniedzialek obchodzilismy Dzien Kolumba. Poleglo to na tym, ze mielismy wolne i nie poszlismy do szkoly i pracy. Na pytanie jak sie obchodzi Dzien Kolumba moj maz nie umial znalezc odpowiedzi. Niemniej jednak zaintrygowal nas tamtego ranka propozycja wyjazdu na (z braku lepszego slowa przetlumacze to jako) Festyn Krola Ryszarda. Niecala godzine drogi od Bostonu, w “historycznym lesie”, bo tu przybyli pierwsi pielgrzymi z Europy, tu wlczyli o przetrwanie i zmagajac sie ze sroga zima Nowej Anglii bududowali pierwsze osady.

Dlaczego Krol Ryszard, a nie Kolumb czy Lincoln nie wiem, nie istotne. Wazne jest to, ze bawilismy sie fantastycznie. W zlocistym lesie, bo po zieleni pozostalo jedynie wspomnienie, byly podbudowane roznego rodzaju zamki, szalasy, chatki, lochy!!!! wiezyczki, zagrody itp. Miedzy nimi swietnie wkomponowane byly male amfiteatry, pole do walki dla rycerzy Krola Ryszarda - a jakze!, kuznia albo raczej kuznie do wyrobu zbroji, mieczy, nozy; lochy z manekinami demonstrujacymi sredniowieczne trortury. Zagrody-sklepiki w ktorych mozna bylo nabyc rzeczy niezwykle wazne typu drewniane miecze, starodawne suknie, kapelusze, wianki, zbroje, kufle ect. Mala zagroda z malymi (3 miesiecznymi) lwami. Atrakcje dla dzieci typu hmm….nie przychodzi mi do glowy inne slowo jak karuzela, ale to nie byla zwyczajna karuzela, bo siadalo sie na hamakach. Napedzane to bylo recznie, kazda osoba byla
“odrecznie” zakrecana.  Albo wspinanie sie na drabinie zrobionej ze sznurka, z miekkim ladowaniem w sianie, jako, ze tak zgrabnie byla zrobiona, ze niemozliwoscia bylo sie na niej utrzymac – w tym miejscu Victor oszalal z radosci! Zreszta nie bylo to tylko dla dzieci. Dorosli bawili sie rowniez. Walenie mlotem, slizganie kufli, okladnie sie workami z sianem, puszcznie ogromnych baniek, jazda konna. Mnie najbardziej przypadl do gustu maly zagajnik, w ktorym to zawiazywalo sie na galeziach nitke welny wypowiadajac przy tym zyczenie. A ze festyn trwa juz dwa, czy nawet trzy tygodnie, nazbierala sie ich ogrona ilosc. Sprawialo to fantastyczne wrazenie, takie welenki-pajeczynki poruszane wiatrem. Czulo sie tam, jakby marzenie sie wlasnie spelnialo.  Na malych scenkach rozgrywaly sie skecze, sztuczki, lykanie ogni ect. Victorcio najbardziej upodobal sobie amfiteatr w ktorym dwie kobiety w starodawnych sukniach robily….pranie. Tak “po dawnemu” . Spiewajac przy tym, tanczac, pryskajc sie nawzajem woda, jak rownie oblewajc publicznosc i animujac nas do oklaskow, tancow, okrzykow, bo jak nie to ….” to mokra szmata w leb”. Siedzielismy wiec na drewnianych  lawach w lesie, spryskani, rozesmiani, na nami powiewaly sznury z bielizna rozwieszona miedzy dzewami. Co jeszcze? Wiekszosc ludzi byla poprzebierana!!!!! I to nie byle jak na odczepne, jakas tam chustka, czy scyzoryk. Widac bylo, ze jest to dopasowane do opoki historycznej. Po prostu “jak w bajce”. W tym wszystki, jakze by zabraklo smakolykow. Oczywiscie przebojem byly udzce. Zgrillowane i serwowane…do reki. Ok, no z serwetka:) Nasze dziecko choc chlonelo i probowalo wszystko, bylam nawet zaskoczona jak dzielnie wparowal do lochu - myslam ze wyskoczy stamtad bardzo szybko, bo nie lubi ciemnosci, a on nie dosc, ze przeszedl z usmiechem i zaciekawieniem, to chcial tam isc po raz drugi! Jednak jesli chodzi o kwestie jedzenia, to niestety nie dalo sie Misiastego usredniowiecznic. Coz…..chcial popcorn. Dostal popcorn. Maz “szarpal” mieso. Mysle, ze sie w nim jego angielscy, ponoc rycerscy przodkowie odezwali. Opowiadal mi, ze kiedys Babcia jego w poszukiwaniu korzeni i doszukala sie przodkow, ktorzy przybyli z Anglii, Nawet herb rodzinny zostal odnaleziony. Z lwami! Nazwisko mamy zreszta bardzo angielskie. Musze sie wlasciwie tym zainteresowac, bo lubie takie historie, a ze nazwisko tez mi “przypadlo w udziale” to warto by wiedziec cos wiecej.

Wracalismy do domu poznym jesiennym popoludniem, po drodze podziwiajac ilosc odcieni zolci i czerwieni. Jesien w pelnym rozkwicie, a wlasciwie powinnam powiedziec przekwiecie. Nie jestem fanka tej pory roku, ma w sobie jaki taki smutek przemijania, ale nie moge oprzec sie, ani zaprzeczyc jej piekna.

Krola Ryszarda widzielismy tylko przez chwilke, jako ze zajety byl konnymi rozgrywkami ktore szczerze znudzily Victora. Przed chwila zerknelam, dlaczego krol Ryszard dostal przydomek Lwie Serce. Podczas powrotu z krucjaty zostal pojmany przez krola Austrii i oddany w niewole cesarzowi Henrykowi VI, w ktorej spedzil 2 lata. Tam powstala ta legenda, ktora mowi, ze do celi Ryszarda wpuszczono lwa. Krol nie tylko sie nie przestraszyl, ale tez dzielnie wepchnal lwu reke do paszczy i wyrwal serce. Po czym minawszych oniemialych straznikow celi, stawil sie na uczcie w palacu gdzie zazadal soli i z nia zjadl wyrwane serce.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz