|
Leniwe slonce... |
Lapiemy ostatnie promyki
slonca. Letniego slonca. Wieczory juz chlodnejsze, a noce …dosc chlodne. Uwielbiam
spac przy otwartym oknie jak jest tak “swiezo”. Z rana czesto gesta mgla sie
poklada w dolinach, wiec droga do pracy
jest pieknie-niebezpieczna. Rozgladam sie na boki a z radia cichutko leci Włodek
Pawlik i jego "Night in Calisia" - czyli po prostu “Noc w Kaliszu”,
za ktora dostal nagrode Grammy w 2014. Lubie tak rozpoczac dzien. W pracy
troche zmian. Jestem od 1 lipca calkowicie “outpatient”, tzn mam pacjetow dochodzacych,
ambulatoryjnych. Mam w koncu czas na - jak to moj ordynator nazywa – poznanie
czlowieka w pacjecie. Kocham to co robie. Nie moge sobie wyobrazic, ba,
przypomniej jak to bylo, jak ja sie zdecydowalam na chirurgie, i jak dawalam
rade. Wiedze siebie na zdjeciach z tego czasu….hm….usmiechalam sie, wiec chyba
nie byio tak zle. Ale, bylo minelo, decyzja podjeta o zmianie byla zdecydownaie
jedna z najlepszych jakie podjelam. O miewam i trudne dni…jak ich nie miec,
sluchajac histrori o byciu molestowanym przez 12 lat….Zloszcze sie, jak mi
pacjeci wychodza trzaskajac drzwiami, niezadowolonei, ze nie przepisalam tego
co by chcieli. Najczesciej sa to benzodiazepiny typu Valim albo srodki
pobudzajace. Na prawde….przynakmniej 1 osoba na 10 twierdzi ze ma
ADHA…ludzie...!!!! Ale ogolnie to taka sadysfakcje, widzac jak sje pacjeci
zaczynaja usmiechac, wracaja przejecie i opowiadaja, jak im minal weekend, tydzien,
miesiac, jak sie w koncy przelamali i zrobili to czy tamto. Jak demon
przeszlosci odsunal sie na bok, a zycie nabralo kolorow i sensu. Niech nawet mlutkiego. Wedlug przyslowia: “if you do what you want,
you will never work a day in your life” – jak lubisz to co robisz, to nigdy nie
bedziesz musial przepracowan, nawet jednego dnia w swoim zyciu. No moze nie do
konca tak czuje, bo niektore dni sa bardizej stresujace niz inne. No a dyzury
zdecydownaie nie sa moja pasja zycia. Jestem w roznych miejscach, klnika przy
szpitalu, w jedne dni dorosli, w inne dnie przyjmuje dzieci. We wtorki jestem w
klinice “Programu pomocy pracownikom” co jest dosc …. nie koniecznie do konca
przyjemne, bo przyjmuje ludzi z ktorymi pracuje. Wiec sytuacje jest nieraz niezbyt
komfortowa dle obydwuch stron., jak np moja pacjetka jest rowniez pieleniarka
na moje nocnej zmianie, albo siedzi obok mnie na stolowce. Najciezsze sa dla
mnie czwartki, kiedy jestem konsultantem w prywatnej praktyce. Tam sa
najczesciej najbardziej skomplikowna przypadku. I najwiecej “trzaskan
drzwiami”. Zloszcze sie, ale tez jest mi przykro ze nie pomoglam, a przeciez
ktos przyszedl w potrzebie. Nawet jak mial dosc konkretne wyobrarzenie jak jego
czy jej potrzeba wyglada.
Wieczorami i w weekendy
lapiemy lato. Ostatnie podrygi na naszym grylu, grylowe party tu i tam,
sniadania i kolcje na tarasie. W zeszly weekend zrobilismy sobie po prostu
nmilego rodzinnego grila, dla CALEJ naszej trojki. Wyporobowalam fantastyczna…nie
wiem jak to nazwac, wiec nazwie to patelnia, ktora dostalam od mojej tesciowej
na ktorej moge grylowac warzywa. Wrzucilismy melon na ruszt…..hmmmm “niebo w
gebie” jak mowila moja Bacia. Powolutku zegnamy lato. Staram sie nie spieszyc….
|
Moja nowa zabawka - patelnie do grilowanie warzyw :) |
|
Nasz wieczor - i inauguracja patelni:) |
|
Deser musi byc! |
|
Taras, na kazda pore dnia. |
|
I jeszcze raz...choc w inny dzien. |
|
Moje tarasowe kwiaty. |
|
Wieczor....oczywiscie na tarasie. (z komarami) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz