Wszystko jest relatywne. Ostatnich pare dnie nie nalezalo
do najlepszych. Nie mogla wszkrzesic w sobie ani odrobiny optymizmu. Ponoc
pisanie moze byc terapia. Ja mialam wrazenie, ze cokolwiek zaczne pisac,
to jeszcz to poglebi moj nieciekawy nastrój. Ale, slonko zaswiecilo w
przenosnym i doslownym znaczeniu tego slowa. Nos juz nie kapie, T wrocil z
podrozy, drogi powiedzmy, ze odsniezone. Mogę znowu szarżować wozkiem i moze to
ten ruch na swiezym powietrzu dodaje mi energy. A moze po prostu wszystko
razem. Moze trzeba bylo miec pare zlych dni, zeby docenic …wszystko i
wszystkich wokół siebie. Znowu docenic. W przyplywie nowej energii, w ramch “rozjasniania” sobie
nastroju, poprzestawialam troche mebli w “żółtym pokoju” (jak Victorcio
nazywa nasz duży pokoj) i jakos mi teraz lepiej. Lepsze Feng shui? Co prawda
dlugos - tudzież raczej krotkosc kabla od TV, zlimitowala kompletne przemeblownie,
ale… mamy nowe wydanie starego pokoju. Pozytywny nastroj jako uboczny aspekt tych
znian, inspiruje mnie do “ataku” na inne pomieszczenia.
Idzie luty, podkuj buty. |
Sziedze sobie teraz na starej sofce, przykrytej
starusienkim kocem, ktory zna jeszcze czasy Monachium, a w zamierzchlej przeszlosci
lezal sobie na moim “dziewczecym” tapczaniku w Polsce, a potem przeplynal ocean
zeby zamieszkac z nami w Bostonie. Anielskie rzeźby czuwajace nad moim domem,
zerkaja z “nazwijmy to“ kominka. Pisze sobie patrzac co troche za okno co zima robi ze
swiatem. Bialo. Na prawde bialo! Rozmach cywilizacji nie sprostal naturze i dal
za wygrane. Duzzzzzooooo sniegu, takiego skrzypiacego, sople, balwany, duzo
slonac i blekitne niebo nad tym wszystkim.
I mroz! Tak, tak wedle starego porzekadła: “idzie luty podkuj buty”. Moje zimowe, sezonowe walonki
“ugg-i” padly pod naporem sniegu, a tu konca zimy nie widac. Czy ktos w tym
zmodernzowanym swiecie, jeszcze podkuwa buty? Tak z ciekawosci….nie to, ze
planuje dac uggi pod…hm…mlot? kowadlo? A
jak sie wlasciwie podkuwa buty?
Mail od Eleny. To sa wlasnie te chwile, kiedy
czlowiek docenia to co ma. Tom bedzie mial w czwartek czwarta juz operacje. Tak zagłębiłam sie w swoje własne “złe dni”,
ze nie zauwazylam, ze cos sie obok mnie dziej. Cos nie dobrego. Elena prosila
mnie pare razy o spotknie, a ja to przesuwałam bo snieg, bo katar, bo cos tam.
Nie wiem co sie stalo. Elena nie chce pisac o tym w mailach, tylko prosi o modlitwe,
pozytywna energie, o trzymanie kciukow, o wszystko, co moge jej dac….bo jak
napisala “Tom jest nie tylko moim mezem, on jest moim nalepszym przyjacielem i
ja bez niego nie moge zyc”. Wiec prosze Was wszystkich, jesli jestescie tam,
gdzieklowiek jestescie, trzymajmy za Toma!
Kciuki bede trzymac bardzo chetnie, modlic tez.Dobrze pamietam jak przed poltora roku prosilam wszystkich znajomych,( bez wzgledu na wyznawana wiare )o modlitwe, nawet o oduroczenie(!), a w koncu o krew. Mam nadzieje, ze wszystko pojdzie dobrze.
OdpowiedzUsuńAg