W pracy…chrupie kawalki domku z piernikow (przynioslam z
domu na lunch,tzn desser). Snieg pieknie pada za oknami. Juz 3 pacjetow
odwolalo wizyte. Za zimno, za snieznie, nieprzejezdnie. A ja sobie mysle, ze im
po prostu lepiej i mnie nie potrzebuja, bo inaczej to by i przez zaspy brneli.
Popijam orzechowa kawe i tak sie rozmarzylam. Tak… zyczyla bym sobie miec prywatan
praktyke. Nie, nie samemu. Samemu to smutno, a pacjeci coz…bywaja rozni (no i
zaby nie martwic sie o zastepstwo na czas wkacji). Do spolki z innymi
psychiatrami, albo gdyby tak dolaczys sie do jakiejs juz istniejacej praktyki
ogolnej. W sumie to podobnie jak teraz -
w czwartki jestem w prywatnej practice udzielajac konsultacji, a pacjeci sa
podsylani przez najrozniejszych lekarzy internistow, najczesciej lekarzy rodzinnych,
ale tez neurologow, ginekologow ect. Zyczylabym sobie wlasny gabinet. WLASNY!
Nie na spolke z kims, nawet jesli jest to mily kolga czy kolezanak. Jasny
pokoj, niekoniecznie duzy, przytulny. Wygodne fotele, sofka. Jak malo trzeba
psychiatrze….zadne rentgeny, kontrakty z laboratoriami ect. Po prostu wygodne
siedzenia :) Regal z ksiazkami. Ksiazki sa mi potrzebne do egzystencji, a widok
ksiazek asocjuje z moim domem dziecinstwa, rowna sie uczucie spokoju i bezpieczenstwa.
Tak, wiec ksiazki musza byz. Tzn regal, bo ksiazek mam co niemiara. Targam je
ze soba (i za soba – bo nieraz w kartonach plyna, leca czy jada) wszedzie,
nawet prze ocean. I kolekcja sie rozrasta. A jak ktos nie wie co mi podarowac,
to takie proste – ksiazke!!!!!. Co dale, w tym moim gabinecie marzen ma byc. Ladny
widok z okna, uspakajajacy. Najlepiej na drzewa. Jesli juz robie liste do Swietego
Mikolaja, to niech to bedzie widok and jodly, sosny i tego typy “evergreen”
(“zawsze zielone”). Tak sobie wlasnie zerkam przez okno, jak pieknie teraz
wygladaja cale osniezone. Probuje nie patrzec na rownie pieknie osniezony
samochod…Wyznajac motto Scarlett O’Harry – “pomysle o tym pozniej”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz