Plany spelzly na niczym. Wrocilam z dyzuru i praktycznie
pojechalam spowrotem do szpitala, tym razem w roli pacjenta. Tzn pacjentem byl moj Misiasty, ale to bez
znaczenia, bo jego bol to i moj. Byla to nasza druga wizyta na pogotowiu w
przeciagu 4 tygodni, a czwarta konsultacja z lekarzem. Dokladnie przed
miasiacem, w przeddzien urodzin, Victor dostal goraczke. Myslelismy, ze to z
podniecenia urodzinami, ktorymi sami tez stresowalismy sie. Wyprawialismy je po
raz pierwszy w nowym miejscu zamieszkania, z nowa klasa i balismy sie czy
dzieci przyjda i jak to wogle wypadnie. Wypadlo super, ale nie o tym. Na dzien przed
urodzinami milelismy pierwsza goraczke, i ja dla pewnosci skonsultowalam sie z
lekarzem, czy nie ma nic zakaznego, zeby nikogo nie pozarazac. Powiedziano nam
ze wszystko w porzadki, a goraczak jak to u dzieci, minie. Faktycznie minela
nastepnego dnia, urodziny sie odbyly. Po czym wrocila i trzymala Vctorka przez
8 dni pomimo podawanych lekarstw. Doszlo do zapalenia pluc i musielismy przejsc
2 serie antybiotykow. 2 tygonie spokoju…prawie spokoju, bo oczywiscie katar,
kaszel typowy dla sezonu pazdziernik-kwiecien. Wiekszosc dzieci jest “pociagajaca”.
Od piatku Victor skarzyl sie na ucho, ale nie mial goraczki. Nauczona doswiadczeniem
dwalam srodki przeciwbolowe. Wczoraj na dyzuze, ale po powrocie z pracy z gory
wiedzialm, ze dobrze nie jest. Victror poplakiwal, nie mogl spac, bol byl prawie
przez czaly czas. Pojechalismy zaraz na pogotowie gdzie zdjagnozowano pekniecie
blony bebenkowej. Podczas wizyty Victor dostal pecherzyki na skorze, na przegubach
obu dloni i to sie praktycznie powiekszalo na naszych oczach…Po polsku to sie
chyba nazywa pokrzywka, obrzek skory…w kazdym razie ja plakalam z nim. Srodki
przeciwalergiczne, kolejne antybiotyki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz