Próbuje znaleźć swoje miejsce w życiu. Tylko co to właściwie
znaczy? Powinnam chyba najpierw zaczac od definicji. Czy jest cos takiego? Czy własne
miejsce w zyciu oznacza dom?
Transportujac 546 kg mojego dobytku (dorobku zycia
- uuuuuhhh…patetycznie) z Monachium do Bostonu, twierdzilam, ze moj dom jest tam,
gdzie moje ksiazki. I kubeczki w kropeczki pewnie dodalaby Irka. Tak, przewiozlam przez ocean moje
kubeczki-moj caly kropeczkowy serwis, przewiozlam swieczki, poduszki, aniolki…Tzn
firma przewiozla, za odpowiednia cene.
Ile to juz lat wstecz, 7. Powoli zaczynam rozrozniac,
miejsce w zyciu, miejsce do zycia, dom. Dom. Hmmm... Jest jeden Dom, ten
jedyny, DOM - na pewno i na zawsze tam gdzie Rodzice. To tez jest ten Dom, z
ktorego sie kiedys odchodzi, “wyfruwa”. Wyfrunelam, juz dawno. Nagle. Jeszcze
na nieopierzonych skrzydlam. Teraz piora juz mocno siedza i skrzydla
zahartowna, a ja wciaz lece…. "Los Cię w drogę pchnął i ukradkiem drwiąc się
śmiał"....Chcialabym sie zatrzymac. Stanelam, ale wciaz nie wiem, na dlugo, na
chwile, na zawsze?
Jeszcze dawniej temu dom to po prostu byl akademik. Chocaz,
nie - to byl pokoj. Z numerem. 310 w JoCo. Potem 304 w Oranges Haus. Mieszkanko
na spolke z Asia, ze sloniami w tle. Potem na troche moje wlasne. Dom. Dom byl
wtedy w Polsce. Do Domu sie jechalo. Na swieta, na wkacje.
Juz tu w Bostonie,
zaczelam twierdzic, ze zyc moge wszedzie tam gdzie jest Rodzina, Przyjaciele,
praca ktora lubie. Praca moja tutaj…ufff ..to osobny rozdzial…., Przyjaciele -
Ci najbardziej najdrozsi, tak daleko - pozostali w Niemczech. Ale to tu zalozylam
Rodzine - Moja Wlasna Rodzine. Tu jest T i ja i Victorek. I dom do ktorego sie wraca z pracy, z placu zabaw. Jest
jeszcze inny dom - Nasz Dom Przyszlosci, jak na razie w sferze marzen. Ale nie
takich spedzajacych sen z powiek. Takich dobrych. O ktorych sie mowi, do korych
sie dazy. Na ktore sie czeka i cieszy. Die beste Freude ist die Vorfreude - jak
to sie ladnie po niemiecku mowi. Tak….Wiec jak to jest z tym domen – miejscem (do
zycia)?
Mysle, ze co dla niektorych fakt, ze ja wicaz szukam swojego
miejsca, kwalifikuje mnie do szufladki “niezrownowazonej’. Ze niby juz dwo
powinnam znalesc, wiedziec, czuc…ale nie, ja wciaz walcze. O dzis, o jutro, o
nas, o prace, o dom. I chyba mi z tym dobrze. Moze to jest wlasnie moje
przeznaczenie, moje miejsce w zyciu.
Miejsce do walki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz