piątek, 3 stycznia 2014

Mrozno, zimno, nieprzyjemnie...



*Boston dzis o zmierzchu. Jakis taki...zamyslony.

Brrrr.....ale temperatura skoczyla w dol! Snieg padal przez dwa dni. I co prawda jestem zdania, ze bardzo przesadzili z tym "stanem wyjatakowym", ale to oni juz tak lubia. Zupelnie zatracilismy sie w czasie, przez Swieta, Nowy Rok, teraz znowu wolne, bo niby nas zasypalo. Chwileczke, chwileczke, gdzie nas zasypalo! Jak dostalm telefon z przedszkola o natychmiastowym odebraniu Victora, bo zamykaja ze wzgledu na pogode i jutro (czyli dzis) tez bedzie zamkniete, bo zapowiadaja straszne sniegi; wiec jak szlam go odebrac ( uzbrojona w sanki), to owszem zmarzlam jak cholera, ale sniegu bylo moze z 10 cm! Przez noc dosypalo nastepne 10 i sie bardzo, bardzo ochlodzilo, ale.....zeby zaraz stan wyjatkowy! Do Polski ich wszystkich na troche dla zahartowania i zrozumienia pojecia zima. Plugi odsniezaja drogi co chwila, ludzie przed swoimi domami szaleja z lopatami, sypia na ta ulice co sie da! 
Poszlismy dzis na sanki, zaraz z rana. Jeszcze pieknie, dziko i bialo bylo. Wyszalelismy sie, zmarzlismy okropnie, wlasciwie to przemarzlismy-cale szczescie, ze kafejka w poblizu otwarta byla i serwowala kakao i mafiny, ktore byly niezbedne do odtajenia mojego dziecka. W drodze powrotnej korytarze ze sniegu, ale sama ulica-czarna, wyzarta jakims paskudztwem, sanek prawie nie dalo sie ciagnac. Hmmmm....Po co to?! Tak przyjemnie sie chodzi po czystym, swiezym sniegu. 
Wieczor juz zapadl, i jakos tak nieprzyjemnie sie zrobilo. Choinka nasza tez posmutniala, przyschla. Trzeba bedzie  juz ja rozebrac. Szkoda. I znowu rok czekania.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz