piątek, 24 stycznia 2020

Bez tytulu


Zmiany. Ciagle zmiany. Dobrze, zle….kto wie. Raczej dobrze. na pewno dobrze. Dluga droga pelna zakretow i objazdow powoli dobiega konca. Choc nie, powinnam powiedziec, jeden z zkretow za mna. Skonczlam rezydenture. Mam lat 46!. Stanelam po odbior dyplomu obok kolezanek i kolegow w przedziale wiekowym 28-32lata. Smieszne. Konczac medycyne  w Monachium w 2002roku wydawalo mi sie, ze to w koncu koniec i  ze tak stara jestem….ha..ha..ha.. Teraz juz wiem, ze konca nie ma. Przynajmnie dla mnie. Za to jest slodka droga z przygodami, przystankami, zakretami i niespodziankami. No i jak to podczas kazdej podrozy mozna sie zmeczyc, zasapac, zakurzyc, ale tez spotkac, ucieszyc, nauczyc. Wyczytalam ostanio zdanie Nelsona Mandeli “I never lose. I either win or learn”. “Nigdy nie przegrywam. Albo wygrywam albo sie ucze”. Fantastyczna madrosc.
Rezydentura zakonczona, przeprowadzka do Waszyngto, nowy stan, nowa praca, nowa szkola dla Victorka, Trent wrocil do pracy, nowi koledzy, nowi sasiedzi, nowi znajomi…

Nie wiem jak zatytulowac ten wpis I suma sumarum pare meisicey minelo a ja wicaz go nie opublikowalam. I wciaz nie wiem… “Dyplom”. “Po dyplomie”. “Zaliczone”....kazda z tych wersji ma cos z narcyzmu. Ostanio pacjentka mi powiedziala, “jest pani jedynym lekarzem jakiego znam, ktory nie ma powieszonych dyplomow w swoim gabinecie”...hm...za to inni pacjeci narzekali na ich brak. Ludzi nie zadowolisz. Wyjasnilam owej pani, ze siedzenie i patzrenie sie na swoj wlasny dyplom dzien w dzien, nie sprawialo by mi przyjemnosci (wole sie patrzec na akwarelki, ktore sobie powiesilam), a poza tym przypomna mi egzaminy, nieprzespane  noce, stresujace dyzury ect. A wiec znowu, wole akwarelki drzew lasow, fotografie miejsc ktore cieplo wspominam. Ten post wciaz nie ma tytuly... i niech tak zoastanie.
Za to dolaczam zdjecia z uroczystoci rozdania dyplomowi i bezcennego usmiechu mojego dziecka, ktoremu w ten wieczor obiecalam, ze nastepna praca bedzie taka “od-do”, bez dyzyrow, bez powrotow ciemna noca.


W srodku nasza piatka i "dyrektorstwo" po bokach.

Z moim Misiastym