sobota, 26 listopada 2016

Święto Dziekczynienia.

Wczoraj obchodzilismy Swieto Dziekczynienia. Tradycja tego swieta siega 1621 roku. Pielgrzymi, którzy byli członkami Angielskiego Kościoła Separatystycznego, odłamem Purytanów w ucieczce przed prześladowaniem religijnym przypłynęli do Ameryki na pokładzie statku Mayflower. Pielgrzymi przybyli do Plymouth 11 grudnia 1620 roku. Podczas pierwszej zimy zmarło 46 ze 102 osób zaokrętowanych na "Mayflower". Za to żniwa 1621 roku były obfite i koloniści postanowili uczcić to świętem wraz z Indianami z plemienia Wampanoagów ktorzy pomogli im przetrwać pierwszy rok, i w ten sposob podziekowac Bogu za przeżycie i pierwsze obfite zbiory. Święto miało wiele tradycyjnych angielskich obyczajów dożynkowych, ale rowniez indianskie elementy  "obchodów dziękczynnych". Indianie dostarczyli na ucztę jelenie i dzikie indyki, spozywano rowniez kukurydzę i gotowaną dynię. Znane są tylko dwa opisy tego święta z tamtych czasow. Dpiero w 1863 roku prezydent Abraham Lincoln  oglosil Świeto Dziekczynienia swiętem narodowym.
Dzień Dziękczynienia to najbardziej jednoczące z obchodzonych w Stanach Zjednoczonych świąt, łączacy wszystkich, niezależnie od wyznania. Szkoly i zaklady pracy prowadza zbiorke jedzenia, ktore jest rozprowadzane do biednych i bezdomnych. W szkole Victorka dzieci byly proszone o przyniesienie poszczegolnych productow na cele dobroczynne. U mnie w szpitalu stoja kartony do ktorych mozna wlozyc product na cele charytatywne. Jest rowniez tradycja “Turkey Pardoning”, wprowadzona przez Harry Truman po zakończeniu II Wojny Światowej, iż przed Świętem Dziękczynienia urzędująca głowa państwa ułaskawia świątecznego indyka, ktory moze sobie juz „bezstresowo” dozyc spokojnej starosci.
Zwyczaj uroczystej kolacji i jej cel przetrwał do dziś.  Przy obficie zastawionym stole z tradycyjnym menu, w gronie rodzinny i przyjaciol, dziękujemy Bogu za udany rok i za wszystko, co dobrego nas spotkalo. Jest przy tym duzo smiechu, ale rowniez wzruszen i szczesliwych lez. I tak jak ja dziekowalam za moich bliskich, i za przyjacil, ktorzy sa tu maja rodzina zastepcza, a T wyrazil wziecznosc, ze mnie i Vivtora, i o dziwo, za to ze zanalazlam prace, ktora co prawda mnie “pochlania” ale rowniez uszczesliwia, i oboje bylismy wdzieczni za nasz radosny dom, to przyjaciele uchodzcy z Bosni, ktorzy przez zamieszki wojenne byli rozdizeleniz od roziny przez ponad 2 lata, dziekowali za pokoj, dach na glowa, i za to, ze im wkoncu wystarcza jedzenia, bo pamietaja i inne czasy.
Menu Swieta Dziekczynienia jest tradycyjne. Na stole króluje pieczony indyk z sosem żurawinowym, słodkie ziemniaki, kukurydza, i ciasto z dyni lub orzechow. Oczywiscie kazda z rodzin modifikuje menu i ma swoje tradycje. I tak u nas tradycyjnie T przyzadza indyka.  Farsz do indyka  zainspirowany  “polska zona” zawiera oprocz warzyw zawsze polska kielbase i budzi zachwyt wsrod gosci. Tym razem zamowilismy z wyprzedzeniem indyka z farmy i otrzymalismy 8.6 kilogramowego gigantaJ. Musze przyznacz, ze sosu żurawinowego u nas nie ma, bo nie przepadamy. Rowniez meczylam sie bzrdzo, ze slodkimi ziemniakami, ktore sa najczescie doprawiane miodem, lub syropem klonowym i orzechami. Nie za bardzo to odpowiada mojej palecie smakowej i na szczesie jestesmy pod tym wzgleden

zgodni z T. Wiec przyrzadzam je z cytryna, czosnkiem, rozmaryna i chili. W tym roku zrobilam rowniez przystawke z zielonych szparagow z kawaleczkami pieprznego boczku i upieklam ciasto z dyni. Byl to moj pierwszy ekperymen dyniowy, i chyba udany, bo pomimo niepozornego wygladu ciasto zniknelo ze stolu tego samego dnia, wiec przepis zostanie wpisany do “mojej ksiegi”. Przyjaciele przyniesli rozne specjaly i tak mielismy kalofiorowe puree, cukiniowe “spaghetti”, grzybki z pomidorkami, “serbijski sernik”-ktory nie byl slodki, a raczej przypominal w smaku spanakopita, i salate ze szpinaku z orzechami pekanowymi i feta. Ach no i jeszcze ciasto pekanowe. Bylo “special”, jak zawsze. Jest to ulubione swieto T. i w tym roku zaskoczylo nas…sniegiem!
A to rozne dania przyniesione przez przyjaciol.

niedziela, 20 listopada 2016

Jesien i to jaka.

Jesien pozostaje wspomnieniem. Jade do pracy i nadziwic sie nie moge przyroda. Tak niby mala rzecz a cieszy. Wycisza. Rachmaninow  w radiu koi dusze. I nerwy. Jako ze mam tendencje do dramatyzowania, stresowania sie, pracowania ”na oslep i na maksa”, postanowilam ostatnio zaczac moje 15 godzinne dyzury od “skretu w bok”. Zamiast prosto do pracy, skret do zacisznej kafejki na 10-15 minut na kawe i jakas slodka pysznosc, Przyznam ze nie za zdrowo, ale….wspaniele oddzialywuje ne dusze.  Mily widok z okna, komorka zostaje w samochodzie, jak i moj pajger.  Potem moge przystapic do akcji.  15 godzin mija jak z bicza trzasnac, a potem zaczyna sie najgorsze. Przychodze do domu po polnocy, moj T najczesciej czeka na mnie. Wycalowuje spiace dziecko i probuje zasnac. I nijak! Za 5 godzin musze znowu wstac, a tu przed oczami przewija sie kolorowy film, przypadek po przypadku, deja vu i chcac nie chcac przerabiam to po raz kolejny. Tylko ze teraz mam czas na watpliwosci.  

Najlepsze lekarstwo – RODZINA. Wracam do domu po pracy i od drzwi jestem wciagnieta  do innego swiata. Zasypana pytaniami, projectami, planami, zadaniem domowym, wypadnietym zebem, jest smiech i placz, male i wielkie dramaty. Siadamy do kolacj, a odkad T jest w domu, to on gotuje (osobny temat),  jest  (nie zawsze) spoknie, jest swojsko, domowo. Tradycjny dramat Victor nie chce jesc, a chce obejrzec  telewizje, kto dzis posprzata po kolacji ect. Jak ja ich kochm! Nie zamienilabym na NIC!  Zadne “sex and the city”,  “czas dla siebie”, “shoping” ect. Negocjuje miedzy mezam a synem, bo kloca sie zapadle, jak na ojca i syna przystalo, udaje zainteresowanie na Star Wars, (zasypiam po 15 minutach),  zmywam, ok….nie sprzatam, probuje sie uczyc do egzaminu, cos madrego przeczytac do pracy, cos przyjemnego przeczytac dla siebie, padam ze zmeczenia i wiem ze zyje. Chwila dla siebie to wlasnie moje droga do pracy.  A najpiekniejszy moment dnia, to powrot do dom. Pojezdzam cichutko i wypatruje moich w oknie. Są!











Pare fotek ze spacerow po okolicy.


niedziela, 13 listopada 2016

Elekcja 2016.


Wciaz nie moge uwierzyc w to co sie wydarzylo. Jestem bez slow, w stanie katatoni. Proboje myslec racjonalnie, ale nie za bardzo mi to wychodzi. Mamy nowego prezydenta, jakiez zaskoczenie. Mamy rowniez niekonczace sie demonstracje przeciwko niemu i ludzi palacych flagi na ulicy. Narod sie podzielil. Zatryumfowal brak tolerancji, hipokryzja iI publiczna akceptacja nienawisci do wszystkiego co odmienne, do przemocy przeciwk tym ktorzy sa innego zdania, ktorzy wgladaja innaczej, wyznaja inna religje, maja inne poglady politycznae, inne preferencje seksulane. Wybralismy go…My….Jestem tak zwanym posiadaczem zielonej kart. Od dawna mam prawo wystapic o amerykanskie obywatelstwo, ale swiadomie tego nie robie. Identifikuje sie jako “Polka zyjaca w stanieMassechuset”, moje zycie jest tu, ale moje korzenie daleko stad. Zawarlam ze soba pokoj na tych zasadach. Wtakiej sytuacji nie przysluguje mi prawo glosowania. Krotkimi chwilami zaluje. W obecnej sytuacji nie moge sie powstrzymac od odciecia sie od tlumu i wskazania palcem na “tamtych”. Well.....Ameryka sie wypowiedziala, wasz problem, sami tego chieliscie….W tej samej chwili pojawia sie refleksja i wstyd za takie mysli. Moje zycie, moj “w polowie amerykanski syn”, moj maz, moja praca sa tutaj. Moi pacjeci sa tutaj. Dzis i jutro bede mialadoczynienia z niewinnymi ludzmi, ofiarami systemu politycznego, na granicy biedy, wrecz ubostwa, walczacymi ogodnosc I odrobine pomocy. Zwalenie winy na innych niewiele mi pomoze. Tak, jestem zla, rozczarowana, jestem sfrustrowana, nie spie dobrze, sledze demonstracje na ulicach, ale nie godze sie na bojki I palenie flag na ulicach, bo flaga jest dla mnie symbolem prawa and nie wynikow wyborow. Wciaz nie wiem jak wytlumaczyc synkowi, ze osoba popierajac przemoc, posiadanie broni, planujaca pozbawic miliony opieki medycznej (ktora dopiero coObama zaaprobowal), uwarzajaca, ze nauka to przywilej a nie koniecznosc, planujaca wybudowac mur izolujacyAmeryke od swiata bedzie naszym prezydenetem. Sluchajac jednej z debt politycznych miedzy Clinton a Trampem, Victorek sie zapytal: to Babcia i Dziadzia juz do nas nie beda mogli przyjechac?
Well Donal Trump jest teraz naszym prezydentem. Jako takiego bede go popierac, choc wciaz ciezko mi zaakceptowac ten fakt. Wiem, ze brzmi to tandetnie, ale wierze ze w jednosci jest sila. Tak dlugo jak Trump bedzie wlczyl o dobro klasy sredniej, o ktorym tak goraco nas zapewnial w swojej pierwszej po elekcyjnej przemowie bede z nim. Ale bede glosno krzyczes jak zacznie propagowac ksenofobie, rasizm i upokorzanie. Mam nadzieje, ze zamias murow izolujacych nas od swiata, skoncentrujemy sie na budowaniu mostow pokoju, porozumienia i wzajemnej akceptacji.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Wycieczki krotsze i dluzsze.

  
W tym roku udalo nam sie zrobic pare wypadow weekendowych w pobliskie okolice. Prawie-siedmiolatek w domu to dobra motywacje. Na niektore wypady szczerze mowic zalapalismy sie “po znajomosci”, przez wspanialy fakt bycia rodzicem, z grupy harcerskiej (scauting) Victorka.  Okolica Berkshire sprzyjala takim rozrywka jak najbardziej.
 Hrabstwo Berkshire (Berkshire County) jest  drugim co do wielkości hrabstwem w stanie Massachusetts i posiada najwyzsze wzniesienie w Massachusetts Mount Greylock (1064 m). We wschodniej czesci mamy Hoosac nalezace do Wzgorz Berkshire a w zachodniej  Góry Taconic. Te wzniesienia wlasnie decydujace o charakterze miejsca, sa duma mieszkancow, i magnetem dla turystow.  Indianskie plemie Mohikaniow żyło to az do początku 18 wieku, kiedy to pojawili sie pierwsi angielscy osadnicy i pionierzy. W dniu 25 kwietnia 1724, "The English” odkupili od Indian Hrabstwo Berkshire za 460 funtów, 3 beczki jabłecznika i 30 litry rumu. W 19 wieku Berkshire County stał się popularny wśród amerykańskiej elity, która lubowala sie w budowaniu to swoich "cottages". Poczatek 20 wieku wraz z I Wojna Swiatowa jak I Wielka Depresja zakonczyl  ta passe swietnosci, a wiekszosc rezydencji ulegla zniszczeniu.
Dziś Berkshire jest znane na całym wschodnim wybrzeżu jako “letni dom” Bostonskiej Symphony Orchestra. Oprocz wzgorz i jezior sa takie atrakcje jak Tanglewood, Norman Rockwell Museum, Mass MOCA i Hancock Shaker Village.

Bardzo raduja mnie nasze male wycieczki i ciesze sie, jak moge dzielic sie tymi pysznymi widokami z przyjaciolmi.  Zabralismy naszy przyjaciol z Europy na wlasnie taki spacer po gorach a Victorcio dzielnie nam towarzyszyl.  Nie obylo sie bez placzu, ze “juz nie moge” i “nie mam sily”, chociaz  jak dotarlismy na gore i trzeba bylo skakac po skalkach, to Victorzasty w cudowny sposob wydobrza i trzeba bylo go pilnowac, bo parl do przodu jak szalony.


A to wodospad na pograniczu ze stanem Nowy York.



A tu “zahaczylismy “ sie z naszy malym Victorkiem-zuchem na jego harcerska wyprawe odnalezienia szczatkow samolotu ktory zaginal w gorach podczas sniezycy.




niedziela, 6 listopada 2016

Aleja Zachodzacego Slonca.

Przeprowadzilismy sie. Znowu.Wciaz cos sie zmienia. Teoretycznie wiem, ze zmiany to dobra sprawa, ale jestem stworzeniem obyczajow, rytualow, tradycji i utartych sciezek. A wiec kazdej zmianie towarzyszy lek. W zeszlym roku przeprowadzilismy sie z Bostonu do Pittsfield, z mysla, ze zostniemy tu 4 lata, bo na tyle mam kontrakt w szpitalu. Ale zdarzyl nam sie dom. Tak, dokladnie tak. On sie nam zdarzyl.  W przeddzien Wilkanocy, znajoma zabrala nas do kawiarenki do miasteczka obok, Lenox. Powiedziala, ze wspniala kawa, i ciacha prawdziwie francuskie. Delektowalysmy sie tymi pysznosciami, a ze takie dobre, to jeszcze wrocilam sie i poprosilam o porcje na wynos. Jak mily chlopak pakowa ciasteczka, to  zapytalam sie czy nie slyszal o dom do wynajecie. Co mine naszlo wtedy, nie wiem. Nie szukalismy domu, mielismy juz wynajedt dom na cztery lata.. Nie . Nie slyszal, ale dal nam wizytowke, ktora ktos zostawil. T zadzwonil pare dni pozniej, porozmawial nawet nie wiem z kim i zapomnielismy o tym. Pare miesiecy pozniej ktos zadzwonil. Trent stwierdzil nawet, ze nie warto, zebym sie zwalniala z pracy, on podjedzie i zobaczy ten dom. Pojechal, potem ja pojechalam, weszlam i wiedzialam, ze jestem w domu…..w przeciagu 2 tygodni wyslalismy mnostwo mail, odbylo sie mnostwo spotkan i zostalismy mieszkancami Aleji Zachdzacego Slonca.  Domek na malym wzgorzu, ogrod z lawenda, taras, i sosny!  Az do samego nieba.


sobota, 5 listopada 2016

Niemoc.

Przez 4 miesiace jeste przydzielona do ostrej izyb przyjec. Psychiatryczna pierwsza linia pomocy. Serce peka od ludzkich dramatow, wurzyconych za dzwi losow, ludzi uwiezionych w sobie lub zniszczonych przez samych siebie….i dzieci….zniedbane, zmaltretowane, wykorzystane….To sa najgorsze sytuacje.  Nie raz, nie dwa nie moge….wychodze i patrze w niebo. Bo nie ma slow, lekarstwa,  zastrzyku, pocieszenia, bo nie wiem co powiedziec,  jak pomoc. Jak pomoc matce ktora spoznila sie na przystanek autobusu szkolnego swojej 9 letniej corczki. Dzieci wysiadly, jej coreczka na koncu, ktos niechcacy za szybko zamkna drzwi…przytrzasna szkolny plecak, autobus ruszyl…..Caly szpital zamarl walczac o jej zycie. Przegralismy.  Plakali wszyscy. Co powiedziec rodzicom, co psychiatra pomoze…a co z dziecmi ktore byly swiadkami tego wypadku…nasza niemoc wobec takich sytuacji jest paralizujaca.