wtorek, 26 listopada 2013

Postanowienia.

Postanawiam i postanawiam. Ale jak to dotrzymac. Juz nawet dochodze do wniosku, ze to moze jakas klatwa, karma, zla energia. Nie zeby cos sie strasznego dzialo, tylko te takie male rzeczy, sytuacje, ktore za kazdym razem maja takie same smutne zakonczenie. Po prostu - niedokonczylam ich! Zostawilam, przesunela, na jutro, pojutrzem na potem, na kiedystam. I sama widze to i nie lubie tego. Niedokonczone, przerwane w polslowa znajomosci. Jak sie tu odczarowac? Jak wziasc za siebie? Pierwsze co mi przychodzi do glowy "od poniedzialku, bo dzis to juz nie warto". Och, warto , warto i dusza mi krzyczy ze warto, i ze trzeba, i to koniecznie. Oczywiscie zaczne od "to do" listy...o juz pozno, wiec zrobie ja jutro.......O nie!!!!!!! Co sie ze mna dzieje! A przy tym nadzieja, taka ogromna, i plany wieksze niz universum. A czas nieublagalnie tik tik. Co sie stalo z "projectem 40" z malowaniem, z pojsciem do ksiegarni po ksiazke ( o zmainie nawykow:)), oddaniem filmow w biblotece, oddwonieniem do Jolity ( ufff...mam nadzieje, ze znalazla kogos do dzieci i nie bede zmuszona po nie jutro pojsc, swoja droga-to wstretna jestem). A juz o odchudzaniu to nie wspomne. Nic, zaraz musze leciec po Mlodego, wiec po ksiazke juz nie zdaze, ale mam jeszcze gazetki. Kartki swiateczne.....kolejna promocja minela, teraz nie mam na nie kasy. Oj jo joj...pomozcie! Moze jakas dobra dusza da rade jak sie wyrwac z tego kamiennego kregu przyrzeczen i zabrac do dzialania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz