sobota, 26 sierpnia 2017

Houston, Teksas.


Dlugo nie pisalam. Strasznie dlugo, ale to dluzsza historia, i nie na dzisiaj. Wczoraj w nocy wrocilismy z Teksasu. Wczasniej niz planowalismy. Wakacje w tym roku, postanowilismy (w ostaniej chwili zreaszta) spedzic w Houston. Moj prawdziwie kowbojski maz jest z Houston, i chcielismy pobyc troche z Rodzina, przyjaciolmi, i skorzystac z kulturalnej sceny Houston. Victor tesknil tez za swoim kuzynostwem, wiec decyzja zostal powzieta, dodajac jeszcze, ze nasi dobrzy znajomi przeprowadzili sie do
Car culture
Houston pare miesiecy temu. Tak wiec napredce spakowalismy walizki i odlot. Houston jak zwykle nas nie rozczarowalo. Jest to największe miasto stanu Teksas i jednocześnie czwarte pod względem wielkości miasto w Stanach Zjednoczonych. Powstało w 1836 roku na ziemiach znajdujących się nieopodal brzegów Buffalo Bayou, a 1837 roku uzyskało oficjalnie prawa miejskie, a także swoją obecną nazwę, zaczerpniętą od nazwiska ówczesnego prezydenta Republiki Teksasu, generała Sama Houstona. Rozrastający się port oraz przemysł kolejowy, a także odkrycie ropy naftowej w 1901 roku skutkowało ciągłymi wzrostami populacji miasta. W połowie XX wieku w Houston wybudowano Texas Medical Center, największą na świecie koncentrację obiektów związanych z ochroną zdrowia i instytutów badawczych, oraz NASA - Johnson Space Center, gdzie znajduje się Centrum Kontroli Misji Kosmicznych. Houston ustępuje jedynie Nowemu Jorkowi
Jedna z najpiekniejszych sal koncertowych jakie
do tej pory widzialam. Houston, TX
pod względem liczby siedzib głównych korporacji z listy "Fortune 500", które znajdują się w mieście.
 Minus tej kosmopoitycznej metropolii to…odleglosci. W Houston wszedzie sie jedzie. Nawet po to przyslowiowe “mleko”. Raz, ze odleglosci, a dwa, ze temperatury delikatnie ujac…nie tego sie nie da delikatnie ujac, zar wali z nieba. Auta sa wszedzie, i autostrady, gora, dolem, bokiem, wszedzie! Jak to T mowi “car culture”.  Teksas przechodzil pomiedzy Meksykiem i Ameryka, i kultura meksykanska ma dosc duzy wplyw na ten stan. Przynajmniej tak ja to odbieram. Chociaz, pewnie to tak jak pomiedzy Polska Rosja. Dla nas diametralan roznice, a dla obcokrajowco “wsjo rawno”.T i ja jestesmy fanami dobrego jedzenia, a co za tym idzie to i dobrych restauracji, a moj maz do tego ma “muzyczny odlot”, a tego w Houston nie brak. Zawsze jak jedziemy do Teksasu to przynajmniej jedno z wyjsc to meksykanska restauracja. Tym razem wybralismy sie do "Hugo". Chef - Hugo Ortega zdobyl w tym Roku nagrode Jamesa Beard - "oskar amerykanskiej sceny kulinarnej" . Kombinacja przyjaciele+dobre jedzenie+muzyka, nic dodac nic ujac. Kolega T, ktory rowniez jest z wyksztalcenia pracownikiem naukowym, wrocil do Houston po wielolenim pobycie w Bostonie. Jego zona udziela sie politycznie, byla w komitecie doradczym gubernatora Massachusset, i od wielelu juz lat pracuje dla akcji “Clean water” (Czysta Woda). Jest zapalona demokratka, jak rowniez i my, co jest "czerwona plachta na byka” w do ckna republikanskim Teksasie. Muzycznym high lightem pobytu byl dla nas koncert Lyla Lovetta  w przepieknej Sali kncertowej w samy centrum miasta czytli tzw. Downtown. Suft tej Sali byl jak gdyby  gwiazdozbiorem Drogi Mlecznej, niby-gwiazdki migotaly dyskretnie i zmienialy  polozenie.  Chlopaki zaliczyli rowniez mecz bejzbolowy, ale ja wolalam sobie posiedzic w tym czasie z dobra ksiazka i bilay winem.

W planie byl rowniez Galveston. No wlasnie…o tym moze jutro, bo wciaz mi rece drza.






Czas dla siebie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz