wtorek, 19 września 2017

Resztki slonca, resztki lata. I praca.


Leniwe slonce...

Lapiemy ostatnie promyki slonca. Letniego slonca. Wieczory juz chlodnejsze, a noce …dosc chlodne. Uwielbiam spac przy otwartym oknie jak jest tak “swiezo”. Z rana czesto gesta mgla sie poklada w dolinach,  wiec droga do pracy jest pieknie-niebezpieczna. Rozgladam sie na boki a z radia cichutko leci Włodek Pawlik i jego "Night in Calisia" - czyli po prostu “Noc w Kaliszu”, za ktora dostal nagrode Grammy w 2014. Lubie tak rozpoczac dzien. W pracy troche zmian. Jestem od 1 lipca calkowicie “outpatient”, tzn mam pacjetow dochodzacych, ambulatoryjnych. Mam w koncu czas na - jak to moj ordynator nazywa – poznanie czlowieka w pacjecie. Kocham to co robie. Nie moge sobie wyobrazic, ba, przypomniej jak to bylo, jak ja sie zdecydowalam na chirurgie, i jak dawalam rade. Wiedze siebie na zdjeciach z tego czasu….hm….usmiechalam sie, wiec chyba nie byio tak zle. Ale, bylo minelo, decyzja podjeta o zmianie byla zdecydownaie jedna z najlepszych jakie podjelam. O miewam i trudne dni…jak ich nie miec, sluchajac histrori o byciu molestowanym przez 12 lat….Zloszcze sie, jak mi pacjeci wychodza trzaskajac drzwiami, niezadowolonei, ze nie przepisalam tego co by chcieli. Najczesciej sa to benzodiazepiny typu Valim albo srodki pobudzajace. Na prawde….przynakmniej 1 osoba na 10 twierdzi ze ma ADHA…ludzie...!!!! Ale ogolnie to taka sadysfakcje, widzac jak sje pacjeci zaczynaja usmiechac, wracaja przejecie i opowiadaja, jak im minal weekend, tydzien, miesiac, jak sie w koncy przelamali i zrobili to czy tamto. Jak demon przeszlosci odsunal sie na bok, a zycie nabralo kolorow i sensu. Niech nawet mlutkiego.  Wedlug przyslowia: “if you do what you want, you will never work a day in your life” – jak lubisz to co robisz, to nigdy nie bedziesz musial przepracowan, nawet jednego dnia w swoim zyciu. No moze nie do konca tak czuje, bo niektore dni sa bardizej stresujace niz inne. No a dyzury zdecydownaie nie sa moja pasja zycia. Jestem w roznych miejscach, klnika przy szpitalu, w jedne dni dorosli, w inne dnie przyjmuje dzieci. We wtorki jestem w klinice “Programu pomocy pracownikom” co jest dosc …. nie koniecznie do konca przyjemne, bo przyjmuje ludzi z ktorymi pracuje. Wiec sytuacje jest nieraz niezbyt komfortowa dle obydwuch stron., jak np moja pacjetka jest rowniez pieleniarka na moje nocnej zmianie, albo siedzi obok mnie na stolowce. Najciezsze sa dla mnie czwartki, kiedy jestem konsultantem w prywatnej praktyce. Tam sa najczesciej najbardziej skomplikowna przypadku. I najwiecej “trzaskan drzwiami”. Zloszcze sie, ale tez jest mi przykro ze nie pomoglam, a przeciez ktos przyszedl w potrzebie. Nawet jak mial dosc konkretne wyobrarzenie jak jego czy jej potrzeba wyglada.

Wieczorami i w weekendy lapiemy lato. Ostatnie podrygi na naszym grylu, grylowe party tu i tam, sniadania i kolcje na tarasie. W zeszly weekend zrobilismy sobie po prostu nmilego rodzinnego grila, dla CALEJ naszej trojki. Wyporobowalam fantastyczna…nie wiem jak to nazwac, wiec nazwie to patelnia, ktora dostalam od mojej tesciowej na ktorej moge grylowac warzywa. Wrzucilismy melon na ruszt…..hmmmm “niebo w gebie” jak mowila moja Bacia. Powolutku zegnamy lato. Staram sie nie spieszyc….

Moja nowa zabawka - patelnie do grilowanie warzyw :)

Nasz wieczor - i inauguracja patelni:)
Deser musi byc!
Taras,  na kazda pore dnia.
I jeszcze raz...choc w inny dzien.

Moje tarasowe kwiaty.

Wieczor....oczywiscie na tarasie. (z komarami)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz