czwartek, 8 marca 2018

No i jaki z tego moral?


Zadzwonila dzis matka jednego z kolegow Victorka informujac mnie, ze jej sym przyniosl do domu 20$ twierdzac, ze dostal je od Victora. Wzielam gleboki wdech……wyszlam w miare wczesnie z pracy (17.00) z okropna migrena, a moje obsesyjne poczucie niedokonczenia tego co powinnam dzis dokonczyc potegowalo jeszcze niezbyt dobre samopoczucie. 3 glebokie przeponowe oddechy (plus 3 tabletki przeciwbolowe) i zgarnelam Victora na spacer. Sciemnialo sie juz, ale co tam. Victorzasty wskoczyl na hulajnoge i idziemy, a ja sie ciezko zastanawiam jak rozpoczac temat, tak niby “mimochodem”. Awantur nam sie ostanio nazbieralo i chcialam wmiare spokojnie przeprowadzic kostruktywna rozmowe. Wspomnialam wiec o tym co wlasnie uslyszalam, a moje dziecko ciezko sie zdziwilo, ze o co mi chodzi, przeciez zawsze twierdzilam “ze trzeba sie dzielic”. Twierdzilam. Dzien wczesniej powiedzialam mu tez ze, nie bedzie mogl wydac swoich oszczednosci. Powiedzilam. Co prawda nie dodalam  ze chodzi mi o “nigdy”, choc wspominajc okolicznosci rozmowy i ton mojego glosu, dziecko mogo dojsc do takiego wniosku. Na ow dzien przed, mielismy wlasnie taka scene, gdzie …nie, nie krzyczalam, przeciwnie - zabraklo mi slow. Victor, ktory na chwile obecna planuje zostac “szpiegiem”, wyciagnal karty pamieciowe ze wszytkich mozliwych urzadzen elektronicznych i nosil je ze soba w kieszeni. Jak na szpiega przystalo. Chyba. Nie wiem. Nigdy nie planowalam bycia szpiegiem, tudziez nie mialam mozliwosci analizy szpiegowskiej psychiki.  Ale skoro moj 8-latek takie zyciowe plany ma, jako Dobra Rodzicielka i Nowoczesna Matka Dziecku, popieralam je na kazdym kroku wzbogacajac go w literature na temat szpiegowania/tajemniczych kodow i misji z cichym i chytrym planem zachety do uczenia sie jezyka polskiego. No bo jak na szpiega pszystalo, obce jezyki powinien znac. Kazda ksiazka o tym pisze, a I agen 007 obcym jezykiem sie ponoc pporozumiewal. Nie mowiac juz, ze duzo zbieznosci widze w “kodowaniu” I programowaniu (dostal swoj komuter na urodziny), no I wymaganej sprawnosci fizycznej. Tak ze kariere szpiegowska popieram na calej lini. Jak na razie. Wiec dziecko nosilo sobie te karty w kieszeni czujaks sie szczegolnie tajmniczo czy cos w tym stylu. Czyli dobrze wykonal szpiegowskie zadanie, bo ani ja ani T nic nie zauwazylismy. Niestety akcja sie rypla, jak w ktoryms momecie przechwycilam spodnie do takiej prozaicznej czynnosci jak pranie, a z suszarki zaczely wypadac karty i pojedyncze czipy. Misja skonczona. Nawet nie mogalm na niego nakrzyczec. To nie pierwszy raz, bawil sie katami, wiec wie, ze “nie wolno”. Victor plakal a ja probowalam uczyc go oddechu przeponowego, a tak naprawde sama go potrzebowalam, oplakujac wewnetrznie moje zdjecia, kotore bezpowrotnie zaginely w akcji.  W tych wlsnie okolicznosciach zostalo powiedziane, ze nie bedzie mogl wydac swoch oszczednosci, bo one zostana przeznaczone, przynajmniej czesc z nich do odkupienia mamie karty do jej apartu fotograficznego. Logicznie myslac, skoro uzbierana i million razy przeliczana suma (147$ po dolarowce, wiec liczenie zawsze zabieralo nam sporo czasu) ma pojsc na jaks tam karte, to lepiej podzielis sie nia z kolegami. 

No i jaki z tego moral? Jak dla mnie - "zawsze dziel sie z innymi" moze cie nieraz kopnac w tylek. Nie wiem czy mam sie cieszyc, ze Mlody slucha tego co mu przekazuje i sie dzieli, czy mam go zganic, za fakt rozdania (roz-dzielenia) pieniedzy...



1 komentarz:

  1. Jak zawsze, prawda leży gdzieś pośrodku :) Mimo wszystko z faktu że dzieciak słucha mamy i wciela mamine rade w życie trzeba się tylko cieszyć.

    OdpowiedzUsuń