poniedziałek, 8 stycznia 2018

Te inne oblicze zimy.

O....mamo, zapadlem sie i but mi utkna w sniegu...

Fala  mrozu dotknela cale Wschodnie wybrzeze. Na Florydzie po raz pierwszy od 30 lat spadl snieg, w Chicao w przeciagu 2 dni spadlo 134 cm sniegu a Wodospady Niagary jeszcze bardziej wypieknialy zamieniajac sie w lodowa kraine basni. Zeszly czwartek i piatek byly tzw “snow day”, czyli "snieznym dniem". Co onacza, ze szytko co nie musi funkcjonowac typu np szkola bylo zamkniete. Bylismy przestrzegani (przez żadne emocji media), zeby bez koniecznosci nie opuszczac domow, bo dodatkowy wiatr potegowal odczucie mrozu. Oczywiscie szpital dzialal i to na zwiekszonych obrotach. Niestety. W czwartek – dniu najwiekszej nawalnicy snieznej mialm dyzur i... nie wiedzialam gdzie zaczac. Tlumu ludzi w kabinach oczekujacych na konsultacje, tlumy ludzi w poczkalni. Takie katastrofy nie wplywaja dobrze na ludzi psychicznie chorych, ba nie wplywaja dobrze na nikogo, a co dobiero na osoby gubiace sie w swoim wlasnym swiecie. Najbardziej banalne zmiany w planie dnia, przy braku wsparcie i  zyczliwej osoby moga skonczyc sie tragicznie. I tak jeden z naszych pacjetow ze schizophrenia, przestraszyl sie komunikatow z telewizji, ktore spotegowaly hallucynacje i szedl na bosaka prze snieg, az ktos go odnalazl i przywiozl na pogotowie. Co prawda ma otwarte rany z przemrozenia, ale amputacja nie bedzie konieczna, w przeciwienstwie do innego pacjeta, ktoremy z powodu temeratury wyladowala sie baterie w wozku inwalidzkim i utknal gdzies w drodze. Jak zostal odnaleziony, nog nie moza juz bylo uratowac…..Izby i ogrzewalanie dla bezdomnych przepelnione. To te straszne oblicze zimy…Te inne to basniowa kraina Narni za oknami. I Victor i ja tarzajacy sie w sniegu. Co prawda posluchalismy "ludzi w telewizji" i nie wyszlismy z domu w sobote, ale w niedziele juz nie dalismy rady. Gorka, sanki, zamarzniete jezioro, budujemy iglo i sie swietnie bawimy. No tak, ale cieplutki dom i gorace kakao na nas czekaja. To ta znaczaca roznica! Ja patrze na padajacy snie i radosc na duszy. Choc musze przyznac, ze najadlam sie strachu jak stracilam panowanie nad samochodem, jakiec 30 metrow od domu. Hamulce kompletnie nie dzialaly, a mialam z gorki! Gdyby nie zepchniety na pobocze snieg, to wyladowalaby na drzewie, a tak zakopalam sie po uszy. Nie bylo mi do smiechu. 

1 komentarz:

  1. Haha świetne zdjęcia, jednak cieszę się że już (prawie) zima się skończyła ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń