T zafundowl mi na gwiazdke …ooooo …jak brakuje
mi polskiego slow to wrzucam na google,
a tu prosze, takie tlumaczenie…orbitrek! Orbitek, padne chyba. Na szczescie
byla i druga wersja… trenażer eliptyczny. O juz sie dawno tak szeroko nie
usmiechalam do google :)
Tak wiec, T sprezentowal mi trenażer eliptyczny, ktory po
dlugich wojazach i zwlokach dojechal i zostal dumnie rozstawiony w piwnicy,
ktora to na to kata wkoncu uporzadkowalismy. Nawet nowy dywan polozylismy. Maz
mi komputer podlaczyl, w ramach umilenia czasu. Nic juz nie musze robic, tylko na
to wejsc….Oczywiscie najpierw orbitek stal nie pod tym katem co trzeba. Potem
nie mogalam znalesc adldasow, tych bialych, bo te seledynowe to na inna okazje.
Potem dzwiecznos komputera nie taka. Ppotem nie moglam znalezc dobrego flimu,
ktory by mnie na tyle zainteresowa, zeby sie oplacalo przy nim cwiczyc. Ja
strasznie nie-telewizyjna jestem…tzn dokumentarze lubie, ale jak tu przy
dokumentarzu cwiczyc. Nijak!. A co do filmow to strasznie jestem kaprysna. W
koncy przy 3 podejsciu, sie udalo. I film spasil, I sie przyjemnie w miare
(podkreslam w miare!) przyjemnie pomachalo rekami i nogami. Musze tez dodac, ze
moj maly zaraz wskoczyl (nawet, jak jeszcze orbitek stal nie pod tym wlasciwym
katem) z ipotem w uszach i machnal 35 minut. Ja peklam po 3 minutach….Jestem
wiec w trakcie przeprogramowywania swojego podejscia do cwiczenia, a scisle
mowiac, w planie mam “zachwyt nad spotem” i poczucie ze “nie moge sie juz
doczekac na moje sportowanie sie”. Sila pozytywnego myslenia ruszyla.
Programuje sie! Zdecydownie za to musze odprogramowac wizje “orbitka”, bo widze
siebie jako chomika biegajacego w kolowrotku.
Z trenażera więcej trudności niż pożytku, zrobiło się ciepło także czas na "jogging polny" :D
OdpowiedzUsuń