środa, 22 stycznia 2014

Dom.


Próbuje znaleźć swoje miejsce w życiu. Tylko co to właściwie znaczy? Powinnam chyba najpierw zaczac od definicji. Czy jest cos takiego? Czy własne miejsce w zyciu oznacza dom? 
Transportujac 546 kg mojego dobytku (dorobku zycia - uuuuuhhh…patetycznie) z Monachium do Bostonu, twierdzilam, ze moj dom jest tam, gdzie moje ksiazki. I kubeczki w kropeczki pewnie dodalaby Irka. Tak, przewiozlam przez ocean moje kubeczki-moj caly kropeczkowy serwis, przewiozlam swieczki, poduszki, aniolki…Tzn firma przewiozla, za odpowiednia cene.

Ile to juz lat wstecz, 7. Powoli zaczynam rozrozniac, miejsce w zyciu, miejsce do zycia, dom. Dom. Hmmm... Jest jeden Dom, ten jedyny, DOM - na pewno i na zawsze tam gdzie Rodzice. To tez jest ten Dom, z ktorego sie kiedys odchodzi, “wyfruwa”. Wyfrunelam, juz dawno. Nagle. Jeszcze na nieopierzonych skrzydlam. Teraz piora juz mocno siedza i skrzydla zahartowna, a ja wciaz lece…. "Los Cię w drogę pchnął i ukradkiem drwiąc się śmiał"....Chcialabym sie zatrzymac. Stanelam, ale wciaz nie wiem, na dlugo, na chwile, na zawsze? 

Jeszcze dawniej temu dom to po prostu byl akademik. Chocaz, nie - to byl pokoj. Z numerem. 310 w JoCo. Potem 304 w Oranges Haus. Mieszkanko na spolke z Asia, ze sloniami w tle. Potem na troche moje wlasne. Dom. Dom byl wtedy w Polsce. Do Domu sie jechalo. Na swieta, na wkacje. 
Juz tu w Bostonie, zaczelam twierdzic, ze zyc moge wszedzie tam gdzie jest Rodzina, Przyjaciele, praca ktora lubie. Praca moja tutaj…ufff ..to osobny rozdzial…., Przyjaciele - Ci najbardziej najdrozsi, tak daleko - pozostali w Niemczech. Ale to tu zalozylam Rodzine - Moja Wlasna Rodzine. Tu jest T i ja i Victorek. I dom do ktorego sie wraca z pracy, z placu zabaw. Jest jeszcze inny dom - Nasz Dom Przyszlosci, jak na razie w sferze marzen. Ale nie takich spedzajacych sen z powiek. Takich dobrych. O ktorych sie mowi, do korych sie dazy. Na ktore sie czeka i cieszy. Die beste Freude ist die Vorfreude - jak to sie ladnie po niemiecku mowi. Tak….Wiec jak to jest z tym domen – miejscem (do zycia)? 

Mysle, ze co dla niektorych fakt, ze ja wicaz szukam swojego miejsca, kwalifikuje mnie do szufladki “niezrownowazonej’. Ze niby juz dwo powinnam znalesc, wiedziec, czuc…ale nie, ja wciaz walcze. O dzis, o jutro, o nas, o prace, o dom. I chyba mi z tym dobrze. Moze to jest wlasnie moje przeznaczenie, moje  miejsce w zyciu. Miejsce do walki.


 *Dzis znowu snieg pada. Cale 7 cm! Przedszkole zamkniete z powodu....no wlasnie tych 7cm sniegu. Kwiaty od T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz