wtorek, 14 stycznia 2014

Moda na wieś



Zapanowala w Polsce moda na wieś. Ucieka sie z miasta na lono natury, buduje/kupuje domy i przerabia na agrokulturalne gospodarstwa, chaty, dworki.  Ci bardziej miastowi poprawiaja swoj status spoleczny “hacjenda”. Niektorzy taka przez “j” inni  przez “i”, jesli dac wiare google (daje). Nagle ogarnal nas zew natury.  Jest “trendy” wracac do korzeni. Wszystko musi byc bardzo eco i zgodne z natura. Jesli kogos nie stac na posiadanie wlasnego gospodarstwa/chaty/folwarku moze sobie zafundowac taki “organiczny” wypad w przyrode dla wyciszenia. Internet oferuje pokoje urzadzone w prosty naturalny sposob: drewniane meble, TV, kablowka, DVD. Agrokultura z siłownia, trampolina, basenen, piaskownica, miejscem na ognisko i grill. Mozna czestowac sie ekologicznymi jablka. W cenie pokoju jest dostep do internetu.  Natura-kultura.  Im bardziej naturalne gospodarstwo, tym lepsza strona internetowa. Obowiazkowo naturalny miod i wlasne przetwory (w dostepnych cenach). Wszystko w zaleznosci od pakietu. Te ów gospodarstwa/chaty/dworki oferuja rowniez imprezy integracyjne (z natura? zwierzetami?), meskie weekendy ( cholera, nie te chromosomy), ruska banie (nie sprawdzilam co to jest). Koniecznie tez warsztaty artystyczne. Albo nad samorozwojem. Brdzo znani ludzie tez tam juz byli (zdjecie na scianie). A, i konie sa. Jak biedniejszy folwark, to ryby. Wlasciciel/gospodarz/gazda (to w zaleznosci od szerokosci geograficznej i stanu posiadania* patrz przypis) w wiekszosci ma dlugie wlosy; nieraz chodzi na bosaka ( bo: 1. nie przywiazuje wagi do rzeczy materialnych, ziemskich, 2. ulatwia mu to kontakt z natura). Wlascicielka/gospodyni/gazdzina ma wlasny kompostownik; nieraz nosi serdak. Wlasciciel (bardzo czesto z wyzszym wyksztalceniem) uciekl z duzego miasta. Po prostu nie mogl juz tam zyc. Teraz ma wlasny kawalek nieba. 

*Przypis:

·         chata= gospodarz/gospodyni

·         dworek/palacyk/folwark=wlasciciel/wlascicielka

·         hacjenda/hacienda=businessman/businesswomen

·         wszystkie z powyzszych (za wyjatkiem hacjendy/haciendy) jesli sa w gorach=gazda/gazdzina

·         bywaja wyjatki od normy

Sorry za ta ironie, ale nie moglam sie powstrzymac. W podstawowce czytalo sie dla zabawy ogloszenia typu: pan lat tyle i tyle, szuka pani o pelnych kasztaltach w celach towarzyskich, bez zobowiazan. “Na przelaj”, czy “Na przekroj” dawal wtedy takie dorosle ogloszenia. Ukrywalo sie taka gazete i na duzej przerwie zabawy bylo co niemiara. Dzis tak samo sie bawilam czytajac te ogloszenia. Naprawde nic nie mam przeciw naturze, wrecz przeciwnie! Gdybym tylko mogla siasc znowu w kuchni Rodzicow i spojrzec przez okno. Las, pola, gdzies tam w tym lesie ukryta rzeczka, w ktorej topilismy Marzanne jako dzieci……ale tez tuz obok tego miasteczko, zycie, dymy z kominow wala, bo ludzie palc czym sie da. Trawe ( naturalna) sie kosi kosiarka. Na prad! Nie kosa! Jest przyroda, jest i cywilizacja. To omamianie tlumu ta “agro”, “eco”, “organic” to taka obluda. Ekologiczne jablka i internet w jednym pakiecie wypoczynkowym!!! To nie jest wynaturzenie, nie! To jest nasz swiat 21 wieku! Ale prosze, nie wmawiajcie mnie i sobie, ze to jakas specjalna forma wypoczynku. I te opowiesci, jak kropla w krople.....on – nierozumiany  przez nikogo w duzym miescie, w koncu przenosi sie na wies. W miescie (tym duzym) ludzie nie wiedzieli co on do nich mowil. A on mowil o przestrzeni, blekicie nieba, zapachu swiezo zaoranej ziemi……oooooo ironia mi sie znowu wlacza. Wiec sie wylaczam na dzis.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz