środa, 8 stycznia 2014

Dywagacje na temat penisa.

 -Mami, nie masz penisa! - Victor byl wyraznie zaniepokojony. -Gdzie jest?! Moj czterolatek zabral sie za przeszukiwanie lazienki, ktore nie przyniosly oczekiwego resultatu. Po czym uwaznie mi sie przyjzal i stwierdzil: -Musial ci wpasc do ubikacji. Uspokojony tym rozwiazaniem wrocil do swojej zabawy, a ja gratulowlam sobie w duchu inteligencji mojego dziecka. No bo gdyby nie to samodzielne sobie wytlumaczenie bylabym zmuszona do objasnien, a jedyne co mi przychodzilo do glowy to odpowiedzi typu: "tak, synku, fukslo mi sie w zyciu i nie mam" i tym podobne. Z drugiej strony stwierdzenie bylo z serii tych "nieobliczalnych-lagodniejszych", w porownaniu do sytuacji w metrze z przed paru tygodni, kiedy to Victor wyciagna reke w kierunku jednego pasazera i stwierdzil: "On jest brazowy. Dlaczego?". Brazowy czlowiek rownie zaskoczony i przyparty do muru jak ja, kulturalnie zasnal (w przeciagu jednej sekundy) i konsekwentnie spal przez najblizsze 3 stacje, w przeciwienstwie do innych pasazerow, ktozy pilnie sledzili rozwoj sytuacji. Goraczkowo szukajac wyjasnienie na pytanie dlaczego, zastanawialam sie rownoczesnie czy ow brazowy czlowiek i reszta, doslyszeli, ze moje dziecko wyraznie powiedzialo "brazowy". Nie "czarny"! To chyba jednak troche lepiej? Mruczac cos na temat jak to fajnie, ze wszystko i wszyscy sa rozni, bo tak to by bylo nudno, przetrwalam az do stacji docelowej.  
Niemniej jednak, co do kwestji "penisa" jest ostatnimi czasy bardzo obecna w naszym zyciu codzienny. Musze przyznac, ze wychowna w "babskiej" rodzinie ucze sie wielu nowych rzecz. Zyczylabym sobie powiedziec, ze jestem na krok, albo chociaz na pol kroku do przodu z ta wiedza w porownaniu do mojego dziecka, ale niestety nie zawsze tak jest. Nie moge tez powiedziec, za sytacje wymyka sie spod kontroli, albo ze mamy wielki "problem penisa", ale tez nie moge zostawic tematu samemu sobie, bo wyraznie jestem pytana, tudziez zmuszana do polemiki. Swiadectwa z paskiem, studia, znajomosci tego czy tam tego nic a nic nie ulatwiaja mi sytacji typu: "mami, zobacz jak moj penis wystaje", "powiedzialem pani w przedszkolu ze mam duzego penisa" (usilujac zachowac obojetnosc zapytala, a co ona na to-ponoc sie smiala, OK.....hm....to tez wyjscie) ect. Ksiazki i pediatra sugeruja rozawiaj, nazywaj rzeczy po imieniu, tylko trudno rozmawiac o czym sie nie wie. No bo czy jak penis gilgota moje dziecko jest to normalne? Umowilam sie z innymi mamami. Jest nas cztery,  majace chlopczykow w tym samym wieku. Jesne! Dlatego sie znamy! Dzieki Victor! To rowniez moje podworkowe znajomosci. Wychodzimy. Makijaz, kozaczki, luzik-ominie mnie (zawsze wieki trwajaca) kapiel, czytanie ksiazeczek o super heros, usypianie. Fantastyczny klub, super drinki. Mieszanka estrogenu i martini ulatwia glebsze temat. Pojawia sie temat penisa, jak widac wszechobecny. Ulga...moje dziecko jest normalne. Kazda z nas ma ten sam problem. A problem dzielony jest zawsze mniejszy. Ktoras z nas sie pyta: "no ale jak ci maly mowi, ze mu stoi, no to co ty na to?", ktoras odpowiada: "to mu mowie: poczekaj, za chwile bedzie ci znowu wisial." Swieta prawda! Jak madrosc zyciowa! Ze tez na to nie wpadlam.
Uroki macierzynstwa o ktorych nie pisza w ksiazkach.


* Jeszcze jeden z moich po-Nowo Jorskich obrazow. (olej, 2007)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz